Dziś trochę od czterech liter strony - napiszę coś o wydarzeniu najnowszym, w następnych postach opowiem Wam o minionych wydarzeniach (koncert Hollywood Vampires oraz Parkway Drive).
Prócz wielkich wydarzeń i dużych koncertów, lubię czasem wpaść na mały, wręcz kameralny koncert młodych artystów. Dziś wylądowałam na podwójnym koncercie. Dwie młode formacje - Frankenstein Children oraz Łaty pokazały się na letniej scenie Starej Piwnicy we Wrocławiu. Przyjemnie, ciepło, zimne piwo, czego można chcieć więcej? Z pewnością dobrej muzyki.
Pierwszy zespół, czyli Frankenstein Children, prezentuje coś, co ciężko mi zaklasyfikować. Nazwałabym to połączeniem alternatywnego rocka i synth popu, jednak sam zespół pisze o sobie jako o wykonawcy groovepunku.
Nie jest to zdecydowanie rodzaj muzyki, za którym szaleję. Jak można wywnioskować po wcześniejszych wpisach na blogu, wolę mocniejsze brzmienia. Znacznie mocniejsze. Co nie zmienia faktu, że nie znalazłam czegoś dla siebie.
Kawałek Cool, który muzycy żartobliwie nazwali także Dżunglą, przez żywy refren, bardzo wpadł mi w ucho i nieźle się przy nim bawiłam.
Mimo dość sceptycznego podejścia do koncertu, muzycy robią kawał dobrej roboty. W przedostatnim kawałku Dislove (mam nadzieję, że dobrze usłyszałam nazwę) zarzucili klimat spokoju i nostalgii. Zapowiedź kawałka, cytując, brzmiała: “Teraz będzie wpierdol” - naprawdę to był świetny kawałek. Tu można było wyczuć punkowe inspiracje. Bardzo swoją twórczością przypominają mi Clock Machine oraz Bass Astral x Igo (co jest komplementem, darzę wielkim szacunkiem oba zespoły). Choć z początku statyczny, dość wtórny, z powtarzającymi się schematami i riffami, zespół pokazał pazur. Wielkie dzięki i powodzenia na jutrzejszym warszawskim koncercie!
Czas na gwiazdę wieczoru i zespół Łaty. O zespole wiedziała tyle, że gra w nim moja koleżanka ze studiów i mają niezły fun z robienia muzyki.
Nie jestem wielką fanką damskich wokali, jest niewiele kobiet, które lubię słuchać, wśród nich Maria Brink (In This Moment), Tatiana Shmaylyuk (Jinjer), Alissa White-Gluz (Arch Enemy) i od dziś Hanna Stefaniak, wokalistka Łat. Jak zahipnotyzowana słuchałam muzyki tworzonej przez ten zespół. Ich lekkość sceniczna i miłość do muzyki sprawia, że z trudem mogę uwierzyć, że to dopiero ich drugi występ. Aż cieszę się na myśl o przyszłości zespołu, czuję, że osiągną wiele. W ubiegłą środę zespół wypuścił swój pierwszy singiel Pokój/Hotel, który notabene skradł moje serce na koncercie. Przekonajcie się sami:
Hania pokazała, że ma niesamowity pazur w głosie. Należy także wspomnieć o wokalu wspomagającym, który miał również swój kawałek. Świetny głos, ciekawa barwa. Genialny wręcz wspólny kawałek wyszedł, kiedy oboje wokalistów wykonało cover kawałka The Chain brytyjskiego zespołu Fleetwood Mac. Czad.
Utwory traktują głównie o miłości. Niby banał, ale świetnie ujęty, bardzo poetycki, lekki i przyjemny. Czyli nie taki znów banał.
Instrumentalna bomba, której nie przykryła elektronika, będąca subtelnym dodatkiem. Słychać i widać, że członkowie mają wykształcenie muzyczne i żyją dźwiękami. To nie świeżaki, to nie amatorzy, to muzycy z krwi i kości. Lekkie spięcie zeszło już po pierwszym kawałku, ale przecież kto się w ogóle nie stresuje, temu nie zależy.
Ostatnio tak intensywne ciarki na koncercie miałam, kiedy w 2015 roku muzycy AC/DC weszli z przytupem na scenę warszawskiego stadionu Narodowego i zapewnili mi najlepszy koncert w życiu. Z resztą nie tylko ja tak entuzjastycznie przyjęłam koncert Łat - publiczność śpiewała i świetnie się bawiła podczas koncertu, zmuszając muzyków do potrójnego bisu. Czy można było podziękować lepiej za ten godzinny występ? Zrobiliście na mnie piorunujące wrażenie, czekam niecierpliwie na kolejne single i w końcu całą płytę! Talent, charyzma i technika, tyle w temacie.
Koncert powstał dzięki studentom dziennikarstwa Uniwersytetu Wrocławskiego oraz świetnej obsłudze technicznej, także powiązane z tymże Uniwersytetem. Świetna robota!
Prócz wielkich wydarzeń i dużych koncertów, lubię czasem wpaść na mały, wręcz kameralny koncert młodych artystów. Dziś wylądowałam na podwójnym koncercie. Dwie młode formacje - Frankenstein Children oraz Łaty pokazały się na letniej scenie Starej Piwnicy we Wrocławiu. Przyjemnie, ciepło, zimne piwo, czego można chcieć więcej? Z pewnością dobrej muzyki.
Pierwszy zespół, czyli Frankenstein Children, prezentuje coś, co ciężko mi zaklasyfikować. Nazwałabym to połączeniem alternatywnego rocka i synth popu, jednak sam zespół pisze o sobie jako o wykonawcy groovepunku.
Nie jest to zdecydowanie rodzaj muzyki, za którym szaleję. Jak można wywnioskować po wcześniejszych wpisach na blogu, wolę mocniejsze brzmienia. Znacznie mocniejsze. Co nie zmienia faktu, że nie znalazłam czegoś dla siebie.
Kawałek Cool, który muzycy żartobliwie nazwali także Dżunglą, przez żywy refren, bardzo wpadł mi w ucho i nieźle się przy nim bawiłam.
Mimo dość sceptycznego podejścia do koncertu, muzycy robią kawał dobrej roboty. W przedostatnim kawałku Dislove (mam nadzieję, że dobrze usłyszałam nazwę) zarzucili klimat spokoju i nostalgii. Zapowiedź kawałka, cytując, brzmiała: “Teraz będzie wpierdol” - naprawdę to był świetny kawałek. Tu można było wyczuć punkowe inspiracje. Bardzo swoją twórczością przypominają mi Clock Machine oraz Bass Astral x Igo (co jest komplementem, darzę wielkim szacunkiem oba zespoły). Choć z początku statyczny, dość wtórny, z powtarzającymi się schematami i riffami, zespół pokazał pazur. Wielkie dzięki i powodzenia na jutrzejszym warszawskim koncercie!
Czas na gwiazdę wieczoru i zespół Łaty. O zespole wiedziała tyle, że gra w nim moja koleżanka ze studiów i mają niezły fun z robienia muzyki.
Nie jestem wielką fanką damskich wokali, jest niewiele kobiet, które lubię słuchać, wśród nich Maria Brink (In This Moment), Tatiana Shmaylyuk (Jinjer), Alissa White-Gluz (Arch Enemy) i od dziś Hanna Stefaniak, wokalistka Łat. Jak zahipnotyzowana słuchałam muzyki tworzonej przez ten zespół. Ich lekkość sceniczna i miłość do muzyki sprawia, że z trudem mogę uwierzyć, że to dopiero ich drugi występ. Aż cieszę się na myśl o przyszłości zespołu, czuję, że osiągną wiele. W ubiegłą środę zespół wypuścił swój pierwszy singiel Pokój/Hotel, który notabene skradł moje serce na koncercie. Przekonajcie się sami:
Hania pokazała, że ma niesamowity pazur w głosie. Należy także wspomnieć o wokalu wspomagającym, który miał również swój kawałek. Świetny głos, ciekawa barwa. Genialny wręcz wspólny kawałek wyszedł, kiedy oboje wokalistów wykonało cover kawałka The Chain brytyjskiego zespołu Fleetwood Mac. Czad.
Utwory traktują głównie o miłości. Niby banał, ale świetnie ujęty, bardzo poetycki, lekki i przyjemny. Czyli nie taki znów banał.
Instrumentalna bomba, której nie przykryła elektronika, będąca subtelnym dodatkiem. Słychać i widać, że członkowie mają wykształcenie muzyczne i żyją dźwiękami. To nie świeżaki, to nie amatorzy, to muzycy z krwi i kości. Lekkie spięcie zeszło już po pierwszym kawałku, ale przecież kto się w ogóle nie stresuje, temu nie zależy.
Ostatnio tak intensywne ciarki na koncercie miałam, kiedy w 2015 roku muzycy AC/DC weszli z przytupem na scenę warszawskiego stadionu Narodowego i zapewnili mi najlepszy koncert w życiu. Z resztą nie tylko ja tak entuzjastycznie przyjęłam koncert Łat - publiczność śpiewała i świetnie się bawiła podczas koncertu, zmuszając muzyków do potrójnego bisu. Czy można było podziękować lepiej za ten godzinny występ? Zrobiliście na mnie piorunujące wrażenie, czekam niecierpliwie na kolejne single i w końcu całą płytę! Talent, charyzma i technika, tyle w temacie.
Koncert powstał dzięki studentom dziennikarstwa Uniwersytetu Wrocławskiego oraz świetnej obsłudze technicznej, także powiązane z tymże Uniwersytetem. Świetna robota!
https://www.facebook.com/latyzespol/
https://www.facebook.com/fchband/
zdjęcia: Joanna Osiecka
zdjęcia: Joanna Osiecka
Komentarze
Prześlij komentarz